Jako szesnastolatek zacząłem pomagać ojcu na dachach. Na początku w czasie wakacji lub jak miałem wolne jeździłem do firmy, w której pracował mój tato, uczyłem się fachu i tak mi weszło w krew, że kilka lat później założyłem własną firmę. To nasz rodzinny fach. Mój syn, Błażej, ma 9 lat i już mi pomaga, głównie na warsztacie. Ładuje baterie, uzupełnia wkręty, pomaga w porządkach, czasem zabieram go na budowę …. bardzo chętnie to robi, więc krew nie woda (śmiech).
Jeśli sam będzie chciał, to nie mam żadnych przeciwwskazań. Gra też aktywnie w piłkę nożną. Zobaczymy, co wybierze. Ja jestem tego zdania, że wszystko zawsze się jakoś samo układa, czasem wystarczy mały bodziec, aby robić cos zupełnie innego i w czym się sprawdzimy. Nie ma sensu na siłę pchać niczego w jakimś kierunku. Sam chodziłem do szkoły ekonomicznej, bo chciałem pracować w banku. Nie wiem jeszcze, czy syn ma szczególną smykałkę w jakiejś dziedzinie. Wiem, że lubi pomagać, lubi pracować, a to wystarczająco dużo mi mówi.
W dekarstwie lubię różnorodność, to, że ta praca za każdym razem gwarantuje coś nowego i nie można się w niej nudzić. To także powód do dumy, nie każdy wejdzie na dach, będzie pracował na wysokości i wykona technicznie zaawansowaną, manualną pracę. Chcesz pomalować mieszkanie i stać cię, to bierzesz ekipę. Nie stać cię, to bierzesz urlop i sam robisz. Z dachem się tak nie da. W swojej karierze postawiłem czy wyremontowałem kilkadziesiąt dachów. Niektóre duże firmy robią tyle w dwa lata, ja nigdy nie pchałem się do tego, aby mieć wielką firmę i zatrudniać mnóstwo ludzi. Wolę mniej pracy, mniejsze roboty dobrze zrobione. Lepiej śpię, gdy mam kontrolę nad tym, co się dzieje na dachu. Nie wyobrażam sobie mieć więcej ekip, aby sami robili kilka dachów na raz, ja u siebie musze wszystkiego dopilnować sam.
Miałem szkołę życia, bo to było zaraz po mocnych wichurach, które przeszły przez kilka województw w Polsce. Narobiły mnóstwo szkód i nagle na rynku zabrakło ekip dekarskich. Razem z kumplem Krzysztofem spakowaliśmy narzędzia do Passata i ruszyliśmy działać. Przez następne kilka lat wykonywałem różne prace na dachach, od prostych napraw po wznoszenie nowych, jednak od dziecka miałem też inny cel – praca w Państwowej Straży Pożarnej. Gdy w 2012 po kilku naborach w końcu udało się zostać Strażakiem zawodowym, myślałem, że to koniec z dekarstwem, zawiesiłem działalność, a po kilku miesiącach z racji mnóstwa wolnego czasu wznowiłem. Na początku trudno było pogodzić prace w straży i robienie większych dachów, więc skupiłem się głównie na oknach dachowych i obróbkach blacharskich. Mniejsze prace łatwiej poukładać pomiędzy służbami. Na tą chwile montujemy ponad 200 okien dachowych rocznie wszystkich producentów oraz tysiące metrów obróbek blacharskich, wygiętych na własnym warsztacie.
Trochę przepracowałem w jednej firmie, w której pracował również mój ojciec. Denerwowało mnie, że w ekipie trzydziestu ludzi, brakowało szefa na budowie. Nie pilnował tego, po prostu wierzył ludziom, przyjeżdżał raz na tydzień, więc panowała samowolka. Dla niego nie ważne było kto ile robił , ważne żeby robota była zrobiona. Chciałem się uczyć i zarabiać, a w takiej sytuacji nie masz na to szans. Strata czasu. Proponowałem szefowi, że chciałbym zarabiać od realizacji, że stawka za godzinę jest bez sensu, zwłaszcza, gdy sam widzi, że praca w proponowanym trybie zatrudnienia idzie wolno. To demotywuje ludzi, którym zależy. Nie chciał o tym rozmawiać. Więc uznałem, że własna działalność to jedyna droga do uczciwych pieniędzy za uczciwą pracę.
Młodzieży brakuje samodzielności i dyscypliny. Młodzi ludzie wydają mi się mało poważni. Kogoś szukamy i zatrudnimy, to on dzisiaj pracuje, jutro już nie i nie wiadomo dlaczego nie przyszedł do pracy, bo nawet nas o tym nie poinformował. Może sytuacja na rynku też jest taka, że po prostu rodzice im pomagają oraz maja świadomość tego, że mogą w każdej chwili sobie iść do innej pracy, bo pracy jest przecież teraz mnóstwo. W dodatku wydaje mi się, że młodzi szukają innej pracy niż budowlanka, to dla nich ostateczność i niechętnie to robią.
Klienci sami do mnie dzwonią. Na początku potrzebowałem reklamy, robiłem sporo wycen i nie wszystkie wchodziły. Teraz działa już poczta pantoflowa i cena za usługę spada na dalszy plan. Często klienci nie pytają o cenę, po prostu potrzebują dobrze wykonanej roboty i zapłacą tyle ile powiem. Obsługujemy zarówno klientów indywidualnych, firmy oraz deweloperkę. Ci ostatni mają jednak różną renomę, ale teraz jest dobry okres, aby z nimi współpracować. Warto jednak uważać, te wszystkie doniesienia medialne sprzed lat o ludziach, którzy zainwestowali dorobek życia i zostali z niczym, bo jakaś firma deweloperska zbankrutowała, robią wrażenie. Mamy szczęście, bo trafialiśmy na dobrych inwestorów. Nie mamy zbyt wielu złych doświadczeń. Czasem zdarza się jakiś mądrala, ale radzimy sobie z takimi. Jeśli jest mądrzejszy od nas to staramy się przekonać jak powinno być zrobione, a jeśli nie słucha to dziękujemy.
Na jednej dekarskiej gali poznałem kolegów z Jeleniej Góry, w tym inicjatora wojewódzkiego oddziału. Uważam, że to jest super sprawa, że stowarzyszenie w ramach, którego możemy wymieniać się doświadczeniami i wiedzą o rynku, prężnie działa również w naszym fachu. Mam za sobą sporo szkoleń, ale tak naprawdę jestem samoukiem, dzięki stowarzyszeniu zorganizowaliśmy egzaminy potwierdzające kwalifikacje i zdobyłem tytuł Mistrza dekarstwa oraz blacharstwa. Świadomość ludzi jest coraz większa, wiele ludzi zwraca się do Stowarzyszenia o polecenie dobrej ekipy, a coraz częściej też o zrobienie ekspertyzy wykonania dachu, bo widzą, że na przykład coś z nim jest nie tak. W całym kraju brakuje szkół dekarskich, a wiem, że dzięki inicjatywie oddziału sudeckiego PSD ma powstać klasa dekarska właśnie w Jeleniej Górze. Jest ogromna potrzeba, aby promować nasz zawód oraz szkolić młodych ludzi. Nie widzę siebie może w roli pełnoetatowego nauczyciela, ale w razie potrzeby zawsze chętnie przekaże praktyczną wiedzę.
Tak jak mówiłem wcześniej zatrudniam 2-3 pracowników i tyle mi wystarczy, w tej chwili mamy dwóch strażaków i uzupełniamy się miedzy służbami. Mateusz i Sławek są też na tyle doświadczeni, że śmiało mogę ich samych wysłać na montaż, kiedy np. mam służbę czy coś ważnego do załatwienia.
Na pewno wiedza, uczciwość i dokładność. Niestety znam takie firmy, które, mówiąc szczerze, nie mają pojęcia o dachach, a się za nie biorą. Nawet nie chcą się szkolić, podczas gdy naprawdę nietrudno teraz o dobre szkolenia. Sami producenci materiałów budowlanych robią mnóstwo szkoleń i często są one darmowe więc wystarczy przeznaczyć trochę czasu. Wiedza to podstawa w tym fachu. Dekarstwo to jest stare rzemiosło, możemy się sporo nauczyć z książek sprzed kilkudziesięciu lat i którego nie da się zapomnieć, zupełnie jak jazdy na rowerze. Dochodzą coraz to nowe produkty, nowa technologia i sprzęt, który ułatwia prace, ale podstawa się nie zmienia, ewentualnie nasza fachowość dzięki szkoleniom i wymianom doświadczeń ciągle się poprawia, jeśli tylko chcemy iść do przodu. Nie wyobrażam sobie nie jeździć na szkolenia i nie być na bieżąco ze wszystkimi nowościami. Galopująca koniunktura nie pomaga w utrzymaniu jakości prac budowlanych. Pozostaje wierzyć, że inwestorzy już wiedzą, że nie warto płacić dwa razy, nie warto brać do pracy byle kogo.
Czego nie lubię w dekarstwie? Pogody, czyli tej zmienności i nieprzewidywalności. Czyli teoretycznie ciężko przewidzieć, co będzie za kilka dni i to akurat nam najbardziej przeszkadza. Przykładowo tak jak dzisiaj, nie pada, ale prognozy mówią ze za 2 godziny będzie padać. Zależy gdzie robimy. Jeśli pracujemy na stanie surowym, możemy działać, bez obawy, że coś zaleje, z kolei jak wymieniamy okna w budynku mieszkalnym, to musimy się liczyć z tym, że zacznie padać i trzeba być na to przygotowanym. Każdy dekarz ma swoje sposoby na wypadek deszczu i zabezpieczenie wykonanej pracy, ale pogoda jest właśnie dotkliwym minusem naszej pracy.
Gdybym robił całe dachy bardzo szybko zapełniłbym kalendarz i nie miał czasu na kolejne zlecenia i tak to wyglądało kilka lat temu, teraz staramy się wszystkie roboty ogarniać na bieżąco. Nie mam daleko zajętego grafiku, bo zapewniam swoją dyspozycyjność różnym zleceniodawcom. Montujemy okna dachowe dla większości hurtowni budowlanych w rejonie Bolesławca i nikt nie będzie czekał pół roku na montaż. Plotka głosi, że nie umiem odmawiać, ale tak naprawdę zdarza mi się, zwłaszcza, gdy prace są zbyt różnorodne i wymagają czasu. Wole zrezygnować z większej roboty, żeby mieć więcej czasu na okna. Bardzo dobrze się znamy z doradcami technicznymi oraz handlowymi producentów okien i często jest tak, że dzwonią z pilnym, trudnym montażem u ważnego klienta, więc też musimy to gdzieś wcisnąć bo wiedzą, że sobie z tym poradzimy i nie chcą byle kogo.
W Straży pracuje w systemie zmianowym 24/48, czyli teoretycznie po przepracowanej służbie mam dwa dni wolnego, do tego wolne służby i wychodzi, że pracuje mniej więcej siedem-osiem dni w miesiącu tyle, że po 24 godziny. Jeśli nocka jest spokojna, to po zmianie nie potrzebuję większego odpoczynku i mogę jechać do drugiej pracy.
Mamy grafik miesięczny, ale pracujemy też w weekendy, wychodzi jeden- dwa dni służby w tygodniu. Co pół roku dowódcy robią harmonogram półroczny, a wiec jestem w stanie sprawdzić, w jakie dni będę pracował z wyprzedzeniem nawet kilkumiesięcznym. Choć zdarzają się też większe akcje, czy choroby kolegów i trzeba przyjść dodatkowo w inne dni, poza harmonogramem.
Tak, chyba każdy z nas miał okazje to robić, ale drzewo to naturalne środowisko kota, więc nie zawsze działamy od razu, czasem należy dać mu trochę czasu na samodzielne zejście.
Zarówno praca w straży jak i na dachu wymaga dużej koncentracji na wykonywanej pracy. Kończąc służbę zajmuję się realizacją zleceń i to pozwala uwolnić myśli – natomiast będąc na służbie najważniejsza jest pomoc innym. Jednak sądzę, że balansem w tym wszystkim jest czas spędzony z rodziną, spotkania z przyjaciółmi oraz wyjazdy, które pozwalają poznać ciekawe miejsca.
Moją największą pasją jest motocykl. Już jako dziecko ciągnęło mnie do motorów. Razem z kumplem Krzyśkiem poznawaliśmy różne motorowery, typu Komar, Motorynka a z czasem Wsk-a czy Mz-ta. Pięć lat temu, po zrobieniu prawo jazdy kat. A kupiłem motocykl Yamaha XT660. Pojeździłem trzy lata i zmieniłem na nowszą i mocniejszą wersję Yamahe Tenere 700. Jest to Enduro, którym można jechać na koniec świata – uniwersalny w teren i na dłuższą trasę. Jazda motocyklem daje mnóstwo energii i frajdy. Po prostu to lubię i na pewno jest to jakaś moja metoda odreagowania. Póki co czas nie pozwala mi na dłuższe wyjazdy, ale super jest to, że w każdej chwili, kiedy mam ochotę, wyciągam z garażu i jadę przed siebie.
Wizerunek współczesnego dekarza bardzo się zmienił na przestrzeni lat. Kiedyś praca w branży budowlanej była kojarzona z niskimi zarobkami, problemami z alkoholem oraz niskim statusem społecznym. Dziś dobry dekarz ma wiedzę, stale podnosi swoje kwalifikacje, dobrze zarabia oraz stać go na inwestycje w siebie i firmę. Niestety, brakuje młodych ludzi chętnych do poznania zawodu i działania w tym kierunku. Gdy wybierałem szkołę średnią nikt nie chciał iść do budowlanki, bo tam szły osoby, które słabiej się uczyły. Nikt nam nie wyjaśnił perspektyw i możliwości. Posegregowano nas na mądrzejszych i głupszych, moim zdaniem, w sposób krzywdzący i krótkowzroczny. Miałeś tróję, to ci mówiono, że nie nadajesz się do technikum, bo sobie nie poradzisz. Chciałem pracować w banku, więc poszedłem do technikum ekonomicznego. W sumie to przydaje się teraz w prowadzeniu firmy. Nie zmienia to faktu, że mamy sporo magistrów, którzy nic nie potrafią oraz rzemieślników bez szkoły zawodowej, bo poszli tam, gdzie im kazano, a zawodu uczyli się samodzielnie. Jeśli pracujesz w branży budowlanej i robisz uczciwą robotę, należy ci się szacunek. Myślę, że czas działa na korzyść profesjonalistów w tym zawodzie. Miejmy nadzieję, że młodzież to dostrzeże.
To jest naprawdę dynamiczne środowisko. Świadomość ludzi jest coraz większa, nikt sobie nie pozwoli na zrobienie fuszerki. Każdy może zamówić ekspertyzę wykonania dachu czy zaciągnąć porady na różnych forach internetowych. Jeśli dekarz źle wykona pracę, to inwestor pociągnie go do odpowiedzialności, nie zapłaci za robotę i każe ponieść koszty zniszczonych materiałów. A więc na pewno będzie mniej niewykwalifikowanych ekip, ceny za usługi wzrosną w zamian za lepszą jakość. Być może będzie tak jak na zachodzie Europy, że osoba bez uprawnień nie będzie mogła wykonywać zawodu nie mając czeladnika, bądź mistrza zawodu.
Ciężko powiedzieć….myślę, że przejdę na emeryturę strażacką i będę aktywnie działał w dekarstwie. Być może zajmę się szkoleniami młodych dekarzy, albo zostanę doradcą techniczno – handlowym producenta okien dachowych…. czas pokaże. Ogólnie chciałbym mniej pracować, co na razie mi nie wychodzi. Na pewno poświęcę więcej czasu rodzinie i swoim pasjom.
Jesteś dekarzem lub działasz w branży deweloperskiej/wykonawczej?
Zapisz się do naszego newslettera już dziś i bądź zawsze na bieżąco z informacjami o nowych produktach, promocjach i ofertach.
Jeśli nie należysz do tej grupy, ale chciałbyś uzyskać więcej informacji o ofercie marki Dakea, skontaktuj się z nami przez formularz kontaktowy.